-Po trzech latach wraca Pan na plan Pierwszej Miłości. Wcześniej miał Pan w tej produkcji kilka epizodów. Jak to jest wcielać się w kilka postaci w jednym serialu?
K.K:Tak to prawda. Do serialu Pierwsza Miłość mam ogromny sentyment. Nie skłamię, jeśli powiem, że było to miejsce wielkiej próby mojego aktorskiego warsztatu, moich predyspozycji do zawodu.Plan Pierwszej Miłości był moim pierwszym planem filmowym w zawodowym życiu. Mogę jedynie sam sobie pozazdrościć, że taka okazja zdarzyła się już na pierwszym roku studiów aktorskich.
Pamiętam to jak dzisiaj. Był to skromny, aczkolwiek mający kwestie dialogowe epizod. Zagrałem postać kelnera (śmiech). Wszystko jest kwestią perspektywy. Wtedy było to nie lada wydarzenie w moim aktorskim życiu, dziś to kwestia miłych wspomnień i jedno z wielu cennych doświadczeń.
To pamiętny dzień zdjęciowy w Pierwszej Miłości nadał rytm moim zawodowym wyborom, rozwiał wszelkie wątpliwości - aktorstwo i szkoła teatralna.
To było ważne dla mnie wydarzenie, które najbardziej zapadło mi w pamięci. Pamiętam miałem wtedy sceny z Marią Pakulnis, którą uwielbiałem i pamiętałem najbardziej z serialu "Ekstradycja".Wracając do meritum.
To było ważne dla mnie wydarzenie, które najbardziej zapadło mi w pamięci. Pamiętam miałem wtedy sceny z Marią Pakulnis, którą uwielbiałem i pamiętałem najbardziej z serialu "Ekstradycja".Wracając do meritum.
Granie różnych postaci jest głównym założeniem aktorskiego życia. To kwestia warsztatu i świadomości. Ich poziomu. Każda postać jest inna, jest nowa i świeża. Na dalszy plan schodzi fakt, że jest to ta sama produkcja – serial, film, spektakl…
-Tym razem czeka Pana większą rola. Podobno pański bohater zawróci w głowie Beacie. Czy może nam Pan coś powiedzieć o swoim bohaterze? Czy jego zamiary będą czyste?
KK:Musiałbym zdradzić wiele szczegółów i tym samym odebrać przyjemność widzom. Choć w tej sytuacji, myślę, że mogę pozwolić sobie na uchybienia rąbka tajemnicy.
W Pierwszej Miłości wcielę się w postać Alana. Jaki jest Alan? Jakie ma zamiary?
Na pewno Beata bardzo mu się podoba i ewidentnie istnieje pomiędzy nimi tzw. „Chemia”. Alan jest stu procentowym mężczyzną i nie różni się zbytnio od stereotypowego modelu. Beata jest dla niego atrakcyjnym „obiektem”, bynajmniej z początku (uśmiech). Ich znajomość jest bardzo burzliwa.Kłótnie, awantury zakrawające o rękoczyny to dla nich chleb powszedni. Mimo wielkiego temperamentu, zarówno Alan jak i Beata to uczuciowe i szczere postaci. Beata jest wielką indywidualistką, mającą swoje zasady i niecodzienne podejście do życia. Za wszelką cenę będzie starać się przypominać o tym Alanowi. Praktycznie na każdym kroku. Alanowi również nie można zabrać samodzielności i nieschematyczności. Już teraz można wywnioskować, że wspomniana dwójka bohaterów będzie źródłem wielu skrajnych, aczkolwiek ciekawych wydarzeń.To wszystko w kolejnym sezonie Pierwszej Miłości, na który serdecznie zapraszam
Wspominałam już, że na planie Pierwszej Miłości bywał Pan wcześniej. Na pewno udało się Panu poznać sporą część ekipy. Zdążył się już Pan z kimś zaprzyjaźnić?
KK:Twórcy, jak i cała ekipa pracująca przy Pierwszej Miłości to bardzo zgrany zespół. Widać to już na pierwszy rzut oka. Rodzinna atmosfera, uczynność i szczerość powodują, że wspaniale czuje się na planie wrocławskiego serialu. Znam wiele osób z załogi. Asia Opozda, serialowa Jowita, to nie tylko koleżanka „po fachu” i prywatnie. Studiowaliśmy w jednej szkole, na tym samym roku studiów. Bardzo lubię i cenię Mateusza Banasiuka, Ulę Dębską i Miśka Koterskiego. Ostatnio do wspomnianego grona „poznanych i podziwianych” dołączyła Katarzyna Ankudowicz.
Zespół Pierwszej Miłości to młodzi duchem i ciałem ludzie, pełni zapału do pracy profesjonaliści, z którymi zaszczyt mam pracować. Mam nadzieję, że z czasem poznam wszystkich i wywrę na nich równie pozytywne wrażenie, jak oni na mnie. Bynajmniej na to liczę. (śmiech)
-Pochodzi Pan z Lubina, studiował we Wrocławiu, a obecnie mieszka Pan w Warszawie. Czy to właśnie że stolicą wiąże Pan swoją przyszłość?
KK:W Warszawie mieszkam już od ponad roku. Zaraz po spektaklu dyplomowym wyjechałem z Wrocławia. Czy Warszawa jest moim miejscem docelowym ? Trudno jednoznacznie powiedzieć. Póki co jest pewnym przystankiem. Życie jest bardzo przewrotne i nieprzewidywalne. Wiem natomiast jedno. Jestem gotowy do działania i rozwoju, a to wiąże się często ze zmianą miejsca pobytu. Szczególnie w zawodzie aktora.
To ludzie tworzą miejsca nie one same, dlatego choć przywiązuję się w jakimś stopniu do nazw, miejscowości, nie ograniczam się do nich. Ostatnio w mojej głowie gości pojęcie zagranicy, choć to odległa myśl.Czas pokaże gdzie będzie moje miejsce na ziemi. Obecnie „poznajemy się” z Warszawą i „przekonujemy się” nawzajem do siebie. To miasto pełne sprzeczności, tętniące własnym życiem, mające twarde zasady. Stolica daje duże pole do działania szczególnie w mojej profesji. Mam nadzieję, że „nasz związek” będzie udany (śmiech).KK:W Warszawie mieszkam już od ponad roku. Zaraz po spektaklu dyplomowym wyjechałem z Wrocławia. Czy Warszawa jest moim miejscem docelowym ? Trudno jednoznacznie powiedzieć. Póki co jest pewnym przystankiem. Życie jest bardzo przewrotne i nieprzewidywalne. Wiem natomiast jedno. Jestem gotowy do działania i rozwoju, a to wiąże się często ze zmianą miejsca pobytu. Szczególnie w zawodzie aktora.
-Ma Pan swoją wymarzoną rolę? Kogo chciałby PAN zagrać?
KK:Jest wiele postaci i ról, z którymi chciałbym się zmierzyć. Jest ich tak wiele, są tak różne, że trudno jednoznacznie o nich mówić. Obecnie to kwestia myślenia o zadaniu aktorskim, przymierzania się do ewentualnej roli. Takie „próby” rodzą się w codziennych sytuacjach, nawet podczas oglądania jakiegoś filmu. Zadaje sobie wtedy pytanie: „Jak ja wykreowałbym tę postać?”, „Jakich środków aktorskich bym użył?”.
Jestem aktorem i w tym kierunku kończyłem studia. Uważam, że jako adept sztuki aktorskiej jestem zobowiązany do mierzenia się z wieloma postaciami. Zresztą różnorodność zadań aktorskich i ról to rozwój warsztatu i profesji, a to bezcenne.Zapewne i ja, i wielu moich kolegów niejednokrotnie marzyło (i marzy) o rolach, które zapadną widzom w pamięci, które są tak różnorodne, że stają się legendarnymi.
Jestem zdecydowany mierzyć się i z takim kalibrem kreacji.
Jest jednak jeszcze inna kwestia. Kwestia moralności i pewnej etykiety. Są role, nad którymi zapewne długo bym rozmyślał. Podsumowując ostatecznie nad obawami wygrywa aktorska ciekawość i otwartość !
-Aktor spędza czasami kilkanaście godzin na planie w ciągu jednego dnia. Czy jest to bardzo uciążliwe? Jak regeneruje się Pan po takim trudnym dniu?
KK:To prawda. Praca na planie zdjęciowym nie należy do najłatwiejszych, mimo iż na taką może wyglądać. Mnogość scen oraz ograniczenie czasowe to mieszanka wybuchowa. Zmęczenie fizyczne i psychiczne to codzienność.Na planie wymagamy od siebie maksimum uwagi i skupienia. Uważamy się za profesjonalistów i tego profesjonalizmu oczekujemy od siebie i każdego. Rozkojarzenie to dodatkowe duble i poprawki, a to wydłuża czas pracy, który często wykracza poza ten przyjęty.Po zakończonym dniu pracy czeka na mnie pokój hotelowy lub natychmiastowy powrót do Warszawy, gdyż tam czeka kolejne zadanie, kolejny plan zdjęciowy. Jeżeli znajduję chwilę wytchnienia poświęcam go z reguły na analizę scenariusza obecnego lub przyszłego projektu, czy to w pociągu, samochodzie czy autobusie. Tak wygląda moja praca, którą jednak kocham.Jeżeli faktycznie znajdę chwilę wolnego spędzam ją z przyjaciółmi, rodziną.To ładuje moje „zawodowe akumulatory”.
-Jest Pan początkującym aktorem. Można śmiało powiedzieć, że wszystko jeszcze przed Panem. Na pewno już pojawia się coraz więcej propozycji zawodowych. Co jest dla Pana ważniejsze: teatr czy filmy i seriale?
KK:Prawdziwy aktor powinien być synonimem słowa wszechstronność. Wszechstronność to wszystkie płaszczyzny pracy aktorskiej. Film, serial, a w szczególności teatr.Teatr jest to prestiż.Tam nie ma szansy na duble i słowo ”cięcie !”.Aktor jest zmuszony do reagowania na wszystko co dzieje się w danym momencie na scenie. O jego istnieniu decyduje refleks i umiejętności improwizacji aktorskiej. Można powiedzieć, że teatr dzieje się „tu i teraz”. Nie ma szans na „przerwę”, przeprosiny i powrót do sceny.Seriale choć stwarzają szanse „naprawienia błędów” również wymagają ogromnej świadomości swojego warsztatu. Serial to wielowątkowość scen i postaci a to zmusza do kreatywności. Łatwo popaść w „odtwarzanie roli” a nie „grę”. Jest jeszcze jedna różnica, może trywialna, lecz ważna dla codziennego życia. Pamiętajmy, że aktorstwo to zawód, praca. Trzeba przyznać szczerze – serialowe wynagrodzenia różnią się znacznie od tych teatralnych, i to na korzyść tych pierwszych. Serial daje również rozgłos i rozpoznawalność.Film dla mnie jest połączeniem elementów znanych w serialu i teatrze. Z zasady film umożliwia aktorowi większe „wgryzienie się „ w postać. Jest ucieleśnieniem marzeń, chyba każdego młodego artysty, szczególnie film kinowy, na dużym ekranie.
Lato w pełni. Jak Pan spędza wakacje? Czy oprócz pracy jest w Pana kalendarzu czas na urlop?
KK:Nie samą praca człowiek żyje (śmiech).Choć jak wspominałem trudno o chwilę odpoczynku, zdarzają się one.W lipcu byłem z moją kochaną rodziną w Hiszpanii, ale niestety musiałem do nich dolecieć.I tym razem praca wygrała pojedynek z zaplanowanym urlopem. Jednak nie jest to wielkim wymogiem poświęcenie kliku dni „wolnego” swojej „zawodowej miłości” – aktorstwu (śmiech).Tak czy inaczej. Udało się wyrwać na tydzień. Złapać oddech i zregenerować siły. W planach jest jeszcze sierpniowo- wrześniowy wypad z przyjaciółmi. Zdecydowanie jakiś krótki wypad, spontaniczna ucieczka. Takie są najlepsze (uśmiech)
Obecnie bardzo często artyści, młodzi, ale także Ci starsi biorą udział w różnego rodzaju show. Co Pan sądzi o tym sposobie na zwiększeniu swojej popularności? Czy Pan zgodziłby się na udział w takim programie?
KK: To trudne pytanie.Trudno przewidzieć „konsekwencje” takiego ruchu.Moja decyzja uzależniona byłaby od tematyki i jakości takiego show.Póki co nie otrzymałem takiej propozycji,zapewne będę rozmyślał, kiedy taka propozycja padnie.Jest to na pewno źródło ciekawych doświadczeń i przygód.Przykry jest jednak fakt, że jury i widzowie znanych programów nie oceniają często faktycznej pracy i zaangażowania uczestników. Wygrywają często Ci bardziej znani i lubiani, spośród już znanych i lubianych. Taki mały paradoks.Mam nadzieję, że kiedyś uda mi się wystąpić w jakimś show i skonfrontować własne wyobrażenia z faktami. Być może żyję w jakimś złym przeświadczeniu, bynajmniej przekonam się w momencie udziału w którymś z tego typu programów.
Czego możemy Panu życzyć?
KK:Lista chyba nie ma końca (śmiech).Doceniam to co mam i to co już osiągnąłem. Wiadomo, jednak, że człowiek, który pragnie samorozwoju i postępu, stawia sobie coraz to nowe cele.Dlatego myśli i pragnienia potocznie zwane marzeniami staram się realizować. Zwyczajnie, po prostu – działać.Pragnąłbym by nigdy nie wyczerpały się moje pokłady ambicji, wytrwałości i wiary w to, że jest się kowalem własnego losu. To my zmieniamy świat, życie, siebie samych.Chciałbym być zdrowy i silny by móc pracować i kształtować swoje życie.To wszystko o czym wspomniałem to ważne elementy, które przy udziale ciężkiej pracy i wysiłku mogą przemienić się w sukces i zwycięstwo.
Właśnie tych zwycięstw i sukcesów życzę telewidzom Pierwszej Miłości i czytelnikom serialowego bloga.
Liczę na waszą sympatię do Alana, która już teraz wiem, że będzie odwzajemniona. Już nie mogę doczekać się wrześniowego spotkania z widzami jako nowa postać Pierwszej Miłości. Pozdrawiam Krystian Kukułka
Tego wszystkiego chcę Panu życzyć. Oby na tej trudnej drodze, jaką niewątpliwe jest aktorstwo, nigdy nie zabrakło Panu optymizmu i wsparcia bliskich. Bardzo dziękuję za rozmowę i wprost nie mogę się doczekać pojawienia się Alana.
rozmawiała: Natalia Łodyga
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz